czwartek, 18 czerwca 2015

Majowy tymczasowicz - po badaniach

Wczoraj byliśmy na badaniach z Majką, zrobiono jej ogólny przegląd oraz badanie USG, jamy brzusznej, narządów rodnych oraz pęcherza moczowego. USG wykazało, że Majka jest wysterylizowana, ma prawidłowy układ moczowy oraz żadnych zmian w jamie brzusznej, ma przepuklinę pępkową (nie ruszamy nie jest groźna dla życia suni), w czasie przeglądu stwierdzono, że  konieczne będzie wyczyszczenie zębów, które są pokryte kamieniem, do tego odkryto tzw. dziąślaka (prawdopodobnie nowotwór, wytniemy zobaczymy). Poza tym stan zdrowia Majki jest bardzo dobry, całą wizytę zniosła dzielnie, nie było żadnych problemów z zachowaniem.
W drodze powrotnej zasnęła na kolanach i do samej bramy twardo spała. Teraz umawiamy się na zabieg czyszczenia zębów i usunięcia dziąślaka, miejmy nadzieję że nie jest złośliwy.

    

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Majowy tymczasowicz - oczekiwanie

Witam, dziś porcja informacji o postępach Majki. Dobrą wiadomością jest to że mija jej lęk separacyjny, nadal jest podekscytowana kiedy wracamy do domu, skacze do góry i szczeka, tak bardzo cieszy się na powrót człowieka, od razu szuka najbliższej piłeczki i zachęca do zabawy. Majka nadal jest cieniem podążającym za człowiekiem, uwielbia chodzić za mną po działce i towarzyszyć przy różnych pracach w ogrodzie (przy okazji wiele razy rzucamy piłeczkę). To naprawdę fajny towarzysz. Majka powoli przyzwyczaja się do brania na ręce i przytulania, robi to z pewną dozą nieśmiałości. Kiedy bierzemy innego podopiecznego na ręce jest zazdrosna i podgryza osobnika na rękach :). W najbliższym czasie będziemy robić jej USG, żeby zobaczyć co z tą przepukliną i żeby nowi właściciele wiedzieli jaki okaz adoptują. Przyszedł już żeby intensywnie szukać jej domu, dobrego i aktywnego domu, jeżeli ktoś zna kogoś kto ją adoptuje i pokocha to prosimy o polecanie.
Link "wklej": https://www.facebook.com/media/set/?set=a.855170941204582.1073742574.113956451992705&type=3

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Czaruś - Charlie - stary, przygłuchy ale szczęśliwy...

Czaruś został znaleziony w listopadzie 2014 r w trakcie poszukiwań zaginionej suczki. Po jednym z sygnałów Wolontariuszki pojechały do podwarszawskiej miejscowości. Nie znalazły suczki, ale w miejscu, w którym miała być, siedział mały, chyba niewidomy, głuchy staruszek. Czaruś koczował od kilku dni pod sklepem, ale nikt z okolicznych mieszkańów go nie kojarzył. Mimo poszukiwań nie udało się też odnaleźć jego właścicieli. Tym sposobem, do naszego domu tymczasowego, przeszedł serie badań, które jak na jego zaawansowany wiek (ma ok. 12-14 lat) wyszły znośnie. Ma chore serduszko, będzie brał leki do końca życia, ponadto słabo widzi i słyszy. Zamieszkał w naszym domu i od razu za kumplował się z resztą stada, jest totalnie uległy i niekonfliktowy, praktycznie całe dnie przesypia. Najbezpieczniej czuje się na swoim kocyku, uwielbia też głaskanie, często sam się o nie upomina :). Mimo swoich dolegliwości Czaruś bardzo szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości, poznał cały teren działki i dom, codziennie wychodzi na swój obchód, sprawdza co się dzieje i wraca na kocyk. Nie przepada za schodami, dlatego śpi w jadalni i nie wchodzi tak jak reszta na piętro. Przy każdej możliwej okazji Czaruś pokazuje jak bardzo Nas pokochał i jak dobrze czuje się w stadzie, biega, szczeka z całą resztą, a wieczorami przychodzi i się przytula. Z racji wieku i chorób jego szansa na adopcję wynosi ok 1%, postanowiliśmy więc, że doczeka końca swoich dni w naszym domu, jako pełnoprawny domownik :).

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Babcia, vel Sara - Stodoła na 2 piętrze.

Dziś opisze naszą "tymczasowiczkę" z roku 2013 r. Sara, znana również jako Babcia Stodolanka, nr książeczki 58, w schronisku od 1998 roku, znał ją każdy i pracownicy i wolontariusze, ale Babcia była tam „niewidzialna”. Wszyscy przemykali obok niej z kolejnymi wyprowadzanymi na spacer psami, prowadząc kolejne rodziny zainteresowane adopcjami. A ona tylko patrzyła, przemykała między budami, nie zaczepiała, nie absorbowała, tak mijały lata. Przyszedł dzień, w którym Babcia trafiła do lecznicy w ciężkim stanie, bezradna, cała we własnych odchodach, przestraszona tym co ją spotkało, współtowarzysze ze schroniska wyczuli, że nie ma już tyle siły co wcześniej, że słabo widzi i słyszy, że porusza się z bólem i postanowili się odgryźć za wszystkie czasy kiedy Babcia była w „formie”. Był czerwiec 2013 r jej pobyt w lecznicy musiał dobiec końca, nadal jednak wymagała pielęgnacji ran i zakraplania oczu. Trafiła do naszego domu, 22 czerwca 2013 r., zbolała, smutna, przestraszona ale z wielką ochotą na życie. Sara nigdy nie mieszkała w domu, albo inaczej ona całe życie spędziła w Schronisku, kilkanaście lat… w swojej Stodole, gdzie zazwyczaj spała na materacu. U Nas dostała do dyspozycji największy pokój, tam też stanęła klatka „kenelowa” i mały materac, Babcia płochliwie reagowała na Nasz dotyk i obecność Naszych psów, przez pierwsze dni głównie spała, cierpliwie poddawała się przemywaniu ran i zakraplaniu oczu . W końcu rany się zagoiły, oczy przestały ropieć a Babcia nabrała wigoru, chodzi za nami po mieszkaniu jak cień, tam gdzie My tam ona i oczywiście pozostałe psy. Ku Naszemu zdziwieniu, Babcia prawie od razu zaczęła załatwiać się na przygotowaną specjalnie dla niej pieluszkę, celność w początkowej fazie oceniamy na ponad 50% trafień ;). Postanowiliśmy więc spróbować nauczyć ją wychodzenia na dwór i tam załatwiania swoich potrzeb. Przeszkodą są jednak jej zwyrodnienia kręgosłupa uniemożliwiające poruszanie się po schodach, dlatego regularnie wynosiliśmy ją na ogrodzony ogródek przed blokiem. Babcia bardzo polubiła te spacery, najpierw w ogródku a potem coraz częściej poza nim, zaczęła się nawet zapuszczać w głąb ruchliwego osiedla, spacery były coraz dalsze i widać było jak wielka energia do życia tkwi w tym zbolałym ciele. Nocami Babcia chodziła po całym mieszkaniu i szukała….., czego nie wiedzieliśmy, chodziła, mruczała, po kilku dniach zorientowaliśmy się, że jest po prostu głodna i wychodzi na nocne „łowy” . Tak właśnie zachowywała się w Schronisku, jak wszyscy zasypiali, wychodziła ze Stodoły i zjadała to co było w miskach. Zaczęliśmy więc zostawiać jej jedzenie na noc, a wówczas spacery po mieszkaniu skończyły się. Przyszedł też taki moment, że sama zaczęła podchodzić pod drzwi wejściowych dając nam sygnał do wyjścia na dwór, zatem pieluszkę pozostawiliśmy, już tylko jako rezerwę a wtedy celność wzrosła nawet do 90%. Po wyjściu za próg mieszkania Babcia czekała na swoją „windę”, znosiliśmy ją na dół, tam dreptała w swoim tempie, czasami zaliczała tzw „zwiechy” stawała i nie ruszała się przez dłuższą chwilę, po czym nagle ruszała i szła dalej. Z uwagą oglądała przejeżdżające samochody i autobusy. Po spacerze bez problemu odnajdywała drogę powrotną, „wbiegała” na klatkę schodową i przed pierwszymi schodami znów czekała na swoją „windę” do Stodoły na drugim piętrze. Najwspanialsze było to, że Babcia razem z Naszymi psami, czekała na Nas, czekała aż wrócimy do domu, merdała ogonkiem na Nasz widok, widać że się cieszyła, czasami nawet lizała nasze ręce tak jak pozostałe Nasze psy. Babcia była z Nami ponad 4 miesiące, jej wyniki badań były bardzo dobre, niestety wykryliśmy guza w okolicach miednicy, diagnoza – nowotwór. Kolejna ułomność organizmu z którą musiała się borykać. Wówczas było to jednak mało istotne, ważne że w końcu odzyskała spokój, znalazła przystań swojego życia w której czuła się bezpiecznie, czuła że jest kochana, że ktoś troszczy się specjalnie o Nią, dla Nas zapłatą była każda chwila spędzona w towarzystwie Babuni, bo tak ją nazywaliśmy. Niestety strudzona chorobą babcia Babcia Stodolanka – Sara odeszła za „tęczowy mostek”, ważne że tych ostatnich chwilach była otoczona miłością i troskliwością. Kiedy zapadła decyzja, że już tylko cierpi i trzeba jej ulżyć, oboje płakaliśmy. Drogi Czytelniku, tę historię kierujemy do wszystkich tych osób, które kiedykolwiek pomyślały o adopcji starego psa jednak się zawahały myśląc, że to się nie uda…… a jednak……… udało się…..……….ta sunia była szczęśliwa w ostatnich miesiacach swojego życia.